Dom był creepy sam w sobie (2 piętra pełne antyków i przerażających portretów oraz dziwne odgłosy ze strychu), więc siedzieliśmy zamknięci w jednym pokoju- moim. Okno mojego pokoju wychodziło idealnie na przód domu. Przerażała mnie ta pustka i ciemność, więc jak tylko zachodziło słońce, zasłaniałam okna.
Cartoon Network rozpoczęła nadawanie w Polsce 1 września 1998 roku. Od tego czasu program nadawany był od godziny 12:00 do późnych godzin wieczornych. Obecnie program nadawany jest przez 24 godziny na dobę, ale dzieląc czas antenowy z TCM. Cartoon Network program TV, jako stacja rozpoczęła bardzo agresywną ekspansję jeszcze z
Dziwne stwory- do druku. Przez. kolorowanki. Spójrz jaki Flint jest przerażony. Nad miastem latają dziwne stwory. Dieta w ciąży 31; Noworodek 27; Ruchowe 27
Pierwsza opowieść z cyklu rozgrywającym się w świecie Narnii - „Lew, czarownica i stara szafa” - ukazała się 16 października 1951 roku. Spotkała się między innymi z krytyką Tolkiena. Uważał on, iż w „Lwie, czarownicy i starej szafie” zbyt wiele elementów nie współgra, jak chociażby wszechmocny lew i złe wiedźmy
Najdziwniejsze imiona w Polsce, czyli lista tych imion, które na pewno nie są popularne, a tym samym bardzo oryginalne. Fantazja rodziców, którzy wybierają imię dla swojego dziecka nie zna granic. Oczywiście wiele zależy od indywidualnych wyborów i preferencji, a także aktualnej mody.
W przeciwieństwe do cholewki, suche i piaszczyste miejsca sprzyjają pojawieniu się sarniaka sosnowego, który zdecydowanie bardziej znany jest pod nazwą “krowi język”. Do 2014 roku, grzyby z tego gatunku w Polsce były pod ochroną, lecz teraz już swobodnie możemy je zbierać i przyrządzać w naszej kuchni.
. - Inne W kontekście wojny na Ukrainie, podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Sybinie, Instytut Polski w Bukareszcie zaprezentuje wystawę poświęconą ukraińskiej artystce sztuki ludowej Marii Prymachenko. To kolejna okazja dla naszych krajów, by wyrazić swoje poparcie dla Ukrainy w tych trudnych dniach wojny. Wystawę „Ukraiński świat Marii Prymachenko” można oglądać na ogrodzeniu kościoła ewangelickiego w Sybinie od 23 czerwca do 31 lipca 2022 roku. Muzeum Krajoznawcze w Iwankowie, w obwodzie kijowskim, spłonęło podczas rosyjskiej inwazji r. Niewielkie muzeum posiadało w swoich zbiorach 25 dzieł ukraińskiej artystki Marii Prymaczenko. Część prac udało się ocalić dzięki heroicznej postawie mieszkańców, którzy wynieśli dzieła z płonącego muzeum. Świat malarzy naiwnych jest baśniowy, pełen nieistniejących stworów i roślin. Takie malowanie jest dla nich sprawą normalną. Dla nas natomiast, wychowanych na malarstwie akademickim, studiowanie sztuki z należytą uwagą i wiedzą o roślinach, zwierzętach, ludziach pozwala obudzić intuicję. Przyjrzyjmy się obrazom Marii Prymaczenko. Są piękne, kolorowe, pełne niezwykłych stworzeń i roślin. W bogatej ornamentyce prac Prymaczenko, bliskiej ukraińskim wyszywankom, pojawiają się jednak wspomniane dziwne i nierzeczywiste stwory. Niektórzy przypisują ich obecność doświadczeniu cierpienia i choroby. Maria chorowała na chorobę Heinego-Medina, czyli ostre dziecięce porażenie mózgowe, co niewątpliwie wpłynęło na jej psychikę i rzutowało na całe życie. Zaważyło to też na jej sprawności fizycznej. Skończyła cztery klasy szkoły podstawowej, praktycznie nie mając szans na zaistnienie w szerszym kręgu odbiorców. Ostatnie osiem lat swojego życia Maria Prymaczenko spędziła w łóżku. Do samego końca malowała, uczyła, przyjmowała gości. Zmarła 18 sierpnia 1997 r. w tej samej wsi, w której się urodziła. Była laureatką Państwowej Nagrody im. Tarasa Szewczenki, zasłużoną dla sztuki USRS. Rok 2009 UNESCO ogłosiło Rokiem Marii Prymaczenko. Na jej cześć nazwano również maleńką planetę: 14624 Prymaczenko. Pablo Picasso powiedział kiedyś po wizycie na wystawie Prymaczenko w Paryżu: „Klękam przed artystycznymi cudami tej genialnej Ukrainki” Piknik w Muzeum Golești 🗓 Jak wygląda codzienne życie żołnierza? Co jedzą na misjach, jak utrzymują formę, jak się maskują żołnierze na misjach, czym różnią się mundury rumuńskie od innych krajów? Dowiecie się tego odwiedzając Muzeum Golești, gdzie polscy i rumuńscy żołnierze Wielonarodowej Dywizji Południowy-Wschód z Krajowej zaoferują Wam zabawę, edukację i konkursy z nagrodami. Wydarzenie będzie miało miejsce 25 czerwca 2022 w godzinach od do 25 Inne Polskie legendy 🗓 Z okazji Dnia Dziecka IP przygotował audiobooki z dziesięcioma legendami polskiego folkloru, które łączą różne pokolenia i kultury. Teksty legend w języku rumuńskim napisała tłumaczka Ioana Diaconu-Mureșan, a ilustracje do nich stworzyła graficzka Kamila Pawłucka-Górecka. Legendy przeczytali przedstawiciele bukareszteńskiej Polonii i Domu Polskiego: p. Danuta Roman i p. Bogdan Polipciuc. 01 02 Inne, Sztuki wizualne Dni Polskiego Dziedzictwa 🗓 Dni Polskiego Dziedzictwa to coroczny festiwal organizowany i odbywający się w Wielkiej Brytanii pod patronatem Ambasady RP w Londynie. Ideą Dni Polskiego Dziedzictwa jest promocja polskiej kultury, dziedzictwa minionych pokoleń oraz polskiego wkładu w życie kulturalne, gospodarcze i społeczne kraju. W tym roku Instytut Polski w Bukareszcie dołączył po raz pierwszy do tej inicjatywy zarówno w Rumunii, jak i w Republice Mołdawii. Z tej okazji w maju zorganizowaliśmy cykl imprez kulinarnych prowadzonych przez Szefa Kuchni Lorka, zdobywcę II miejsca polskiej edycji konkursu Master Chef. 02 12 Inne
Rocznie człowiek odkrywa od 6000 do nawet 19 000 nieznanych gatunków organizmów. Nowa odmiana mlecza, żaba z sutkiem na czole czy recytująca poezję, meduza drzewna absolutnie nie robią na nas wrażenia. Czekamy na niepodważalne dowody istnienia Yeti!YetiPrzysadzisty owłosieniec to zarówno istota z himalajskich legend, jak i opowieści członków górskich ekip wspinaczkowych. Problem z tym gburowatym skurczybykiem jest taki, że nie ma on specjalnego parcia na szkło i wszystkie dowody istnienia legendarnego mieszkańca Himalajów ograniczają się do odcisków jego stóp na śniegu... ...kiepskiej jakości zdjęći „dowodów” typu ten oto skalp zdarty z łba ubitego wcześniej Yeti. Większość z takich znalezisk zawiera włosy małp, lub niedźwiedzie futro, chociaż w niektórych przypadkach nie udało się jednoznacznie określić pochodzenia żeby mało było wszelkiej maści dowodów na istnienie człekokształtnego małpoluda, to warto dodać, że kilka lat temu głośno było o naszym, polskim, tatrzańskim yeti tym filmiku w mediach zawrzało, o polskiej tajemniczej istocie rozpisywały się największe zagraniczne media, znani badacze zjawisk paranormalnych zapowiadali wszczęcie śledztwa w tej sprawie, a mądre głowy z internetowych forów poczęły prześcigać się w nieprawdopodobnych teoriach. Kiedy w prasie pojawiło się coś takiego... ...temat ten zaczął wyraźnie śmierdzieć. I to wcale nie mokrą sierścią Człowieka Gór, ale spalinami nowej Skody Yeti, która, zamiast legendarnego stwora zamieszkała w wyznaczonych dla niego klatkach. To się nazywa dopiero kampania reklamowa!El ChupacabraCzyli w wolnym tłumaczeniu „wysysacz kóz”. Istota ta w latach 70. wyżłopała posokę z kilkudziesięciu portorykańskich owiec. Wtedy ochrzczoną ją jako „Wampir z Moki” (Moca to miejscowość, w której doszło do tajemniczego zdarzenia). Kolejny atak nastąpił w 1995 roku. Według doniesień chupacabra to gadopodobny stwór, który skacze niczym kangur, ma wielkie kły oraz świecące krwawą czerwienią oczy. Czasem miewa też skrzydła i potrafi hipnotyzować swe ofiary (brał lekcje u Kaszpirowskiego- „adin...”).Teorii na temat tego stwora (lub całej ich watahy) jest całkiem sporo – mogą to być zarówno zdziczałe psy, oszpecone kojoty, grupa zbiegłych z laboratoriów małp jak i ekscentryczni obcy, którzy zostali przypadkiem pozostawieni na naszej planecie przez innych, równie ekscentrycznych, Polsce mamy też naszą, rodzimą wersję Chupacabry, która wprawdzie nie posiadała zdolności wysysania posoki, a swe ofiary ubijała potężnym ciosem łapy w okolice serca. W ten sposób, parę lat temu, bestia wybiła prawie 150 zwierząt na Pomorzu Zachodnim. Świadkowie mówią, że potwór ma półtora metra i świecące, niebieskie oczy. (thx za info BugUser)Diabeł z Jersey W XVII wieku pewna wiedźma wydając na świat swoje trzynaste dziecko, wysyczała przez zęby: „Niechże to będzie diabeł”. Wkrótce po urodzeniu się bobas począł mutować i z ładnego, pyzatego szkraba przemienił się w stwora o końskiej głowie, gigantycznych pazurach i iście nietoperzych skrzydłach. Od tego czasu szatańska istota jest często widywana na terenach New Jersey. O, na przykład tu:albo tu, w pogoni za rączą łanią: Problem z tą bestią jest taki, że wydaje się ona nieśmiertelna, a w każdym razie na pewno – kuloodporna. W latach 60. wyznaczono nagrodę 10 000 dolarów za złapanie żywego stwora. Planowano nawet wybudować dla niego specjalną klatkę i pobierać opłaty za oglądanie tego małego potwór z AustraliiPierwsi europejscy goście, którzy dotarli do Australii przerażeni zostali przez pokryte włosiem bestie, które niczym żaby skakały dzięki swym silnym, tylnym nogom. Ba, niektóre z tych strasznych stworzeń miały nawet drugą głowę, która wyrastała kreaturom wprost z żołądka! W latach 70. zaprezentowano takiego zdechłego zwierza w Anglii, wzbudzając tym samym ogromne zainteresowanie ciekawskich mieszczan. I tak właśnie Europejczycy poznali kangura. Wielka Stopa Północnoamerykański kumpel Yeti, to wcale nie wymysł współczesnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, wierzących, że św. Mikołaj pracuje dla Coca Coli, tylko mityczne człekokształtne stworzenie, z którym kontakt mieli już Indianie nazywający leśnego małpoluda mianem Sasquatch. Parę lat temu organizacja Searching For Big Foot Inc. wypłaciła nagrodę dwóm mężczyznom, którzy znaleźli zwłoki Wielkiej Stopy. Obaj panowie oddalili się z kasą, a naukowcy zabrali się za odmrażanie lodowego bloku, aby wydobyć zeń martwe stworzenie.....które okazało się kostiumem goryla z gumowymi ten, najsłynniejszy chyba film prezentujący Sasquatcha w drodze do Biedronki (bo tam oprócz biedaków, robią zakupy takie istoty jak jednorożce, czy tajemnicze humanoidy) okazał się na zdjęciu z Marsa też można zobaczyć Wielką Stopę...Wąż z ludzką głowąZwierz ten występował najczęściej w legendach zarówno indonezyjskich, gdzie zwany był nyai borong, jak i japońskich (nure-onna). Ludzie, którzy zetknęli się z tą istotą o wężowym ciele i ludzkiej głowie, donoszą, że stwór ten potrafi mówić. Z całą pewnością opowiada też dowcipy, śpiewa głosem operowym i świetnie sobie radzi z harmonijką ustną – nie to tu jednak najważniejsze, tylko fakt, że całkiem niedawno stworzonko to zostało złapane. Malezyjscy wieśniacy, spotkali taką dziwaczną parkę. Po krótkiej konwersacji na temat globalnego ocieplenia i skutków nie noszenia szalika zimą, odkrywcom udało się pochwycić jedynie samicę (jej narzeczony „dał nogę” wrzeszcząc, że zaraz wróci i skopie porywaczom tyłki). Dobra, już się nie rozpisujmy – oto znalezisko w pełnej okazałości. Fajna blondyna, co? Występuje w Polsce. Bestia liczy sobie 92496 nóg i wyjątkowo lepkie macki. Żywi się złotówkami, chociaż legendy mówią, że kiedyś te pieniądze nam odda z nawiązką (nieco innego zdania są nasze babcie). Mimo że nikt go nigdy nie widział, to ilość jego ofiar można podawać w wielocyfrowych liczbach. Często stwór ten porównywany jest z tak zwanym eNefzetem bagiennym, chociaż charakterystycznym elementem tego drugiego jest ciągnący się w nieskończoność ogon z jednej strony i jadowite żądło na jego drugim 1, 2, 3, 4, 5
Opublikowano: czw, 22 kwi 2021 15:01 Autor: | Zdjęcie: foto Rolnictwo Brak produkcji prosiąt w Polsce powoduje, że obecnie importujemy z Danii 6 mln 200 tys. sztuk prosiąt. Przywożone są również z Holandii, z Niemiec. W sumie - ponad 7 mln sztuk. Gdyby prosięta były produkowane w Polsce, powstałoby wiele miejsc pracy. - Jakoś jednak do tej pory nikt nie bierze naszych postulatów na poważnie. Również w Planie Strategicznym do Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021 - 2027 nie są tego typu pomysły brane pod uwagę - stwierdza Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody Chlewnej Czy jest możliwa produkcja prosiąt w Polsce? Co musiałoby się stać, żebyśmy nie byli uzależnieni od Danii i nie tylko od niej? - zapytaliśmy o to Aleksandra Dargiewicza, prezesa Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody TAKŻE: Jaja z Polski w czołówce europejskiej [KLIK] Przede wszystkim musi powstać produkcja, która będzie konkurencyjna w stosunku do Duńczyków. Wiadomo, że Duńczycy produkują te prosięta w oparciu o duże fermy, gdzie stoi 2 tys., czasami więcej, macior. W związku z tym oni mogą sobie pozwolić na zatrudnienie najlepszych fachowców, koszty na jednostkę produkcji mają przy tym najmniejsze, mają dostęp do doskonałej genetyki, w związku z tym mogą być konkurencyjni na rynku. Jeżeli mielibyśmy konkurować, nowe fermy, które by powstawały, muszą mieć tę skalę przynajmniej 750 macior - pozwoli to na produkcję odpowiednich partii, wyrównanych partii, które znajdą nabywców na rynku. Myślę, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że produkcja tuczników w Polsce się zmieniła. Tuczniki już nie są produkowane w tych małych gospodarstwach, po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt sztuk. W tej chwili standardem staje się tuczarnia po sztuk. Żeby ją zasiedlić, trzeba mieć odpowiednie źródło, a nikt, kto ma tuczarnię w tej skali, nie będzie chciał z kilku czy kilkunastu źródeł zasiedlać swojej tuczarni, bo to się wiąże z problemami zdrowotnymi tych zwierząt. Każde gospodarstwo ma inny status zdrowotny. Pomieszanie zwierząt z różnych źródeł w jednej tuczarni powoduje ogromne problemy zdrowotne. Dlatego rolnicy szukają prosiąt o wyrównanym statusie zdrowotnym i dużych partii, czego w Polsce praktycznie nie ma. Stąd ten import. Gdyby tego typu fermy powstawały w Polsce, myślę, że byłaby szansa na to, żeby odbudować produkcję prosiąt. To się wiąże również z barierami administracyjnymi - przewlekłymi postępowaniami dotyczącymi pozwoleń na budowę, niechęcią mieszkańców miast, którzy przenieśli się na wieś i chcą mieć zapewnione sielskie warunki. Bardziej interesuje ich wypoczynek. Nie życzą sobie produkcji zwierzęcej w sąsiedztwie, chociaż przecież wieś jest miejscem produkcji i trzeba się z tym liczyć, przenosząc się na wieś. Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace
Na prezentowanej w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce wystawie „Ze snu czy z ducha? Fantastyczne malarstwo Teofila Ociepki” widzowie zobaczą wyimaginowane pejzaże, z bujnie przedstawionym światem roślin i zwierząt. Magda Huzarska-Szumiec: W posiadaniu Muzeum Żup Krakowskich jest jeden z obrazów Teofila Ociepki, zatytułowany „Kopalnia”. Czy to on był punktem wyjścia wystawy tego artysty w Wieliczce? Klementyna Ochnik-Dudek: Tak, a szczególnie wątki fantastyczne, jakie możemy na nim zaobserwować. Na pierwszy rzut oka przedstawia on kopalnię, w której pracują górnicy, wykorzystując bardzo realistycznie pokazane narzędzia, takie jak kombajn ścianowy czy wagoniki. Ale ten realizm w pewnej chwili zostaje zakłócony przez różne dziwne stwory. Patrząc na obraz od razu nasuwa się pytanie, co obok górników robią dinozaury i smoki? Znając twórczość Teofila Ociepki wiemy, że są to bardzo charakterystyczne motywy dla jego malarstwa. Postanowiłam je pokazać w szerszym zakresie, zapraszając do współpracy Muzeum Śląskie. Dzięki temu w Wieliczce można zobaczyć inne prace artysty, przedstawiające bogaty świat jego wyobraźni. Magda Huzarska-Szumiec: Skąd w twórczości Teofila Ociepki wzięły się wątki fantastyczne? Sonia Wilk: W dużej mierze z biografii artysty. Ociepka wzrastał w rodzinie o tradycjach górniczych, chociaż sam górnikiem nigdy nie był. Pracował wprawdzie w kopalni „Wieczorek”, ale na powierzchni – jako maszynista elektrowni. Wszystkie fantastyczne stworzenia i osoby jak Skarbnik czy Utopiec wziął z ludowej mitologii śląskiej. Był wychowywany przez dziadka, który opowiadał różne baśnie, bajdy, legendy, historie o stworzeniach, które żyją w równoległym z naszym świecie. Z biegiem czasu nałożyło się to na jego zainteresowania ezoteryczne, z którymi się zetknął przebywając podczas I wojny światowej na froncie południowym, w Transylwanii. Kiedy trafił do lazaretu, przeczytał książkę Athanasiusa Kirchera „Siedemdziesiąt dwa imiona Boże” i to go natchnęło do poszukiwań, a także wzmogło jego zainteresowania wiedzą tajemną. Spotkał się ze szwajcarskim ezoterykiem Filipem Hohmannem, który odtąd stał się mistrzem i duchowym przewodnikiem malarza. Ciągle podkreślał, że świat, który odbieramy zmysłami, nie jest jedynym istniejącym światem. Magda Huzarska-Szumiec: Jak narodził się Ociepka-malarz? Sonia Wilk: To był przypadek. Ociepka chciał zostać muzykiem, ale jego duchowy mistrz stwierdził, że powinien zająć się malarstwem. Mistrz miał rację, bo już pierwsze jego rysunki, powstałe w latach 30., wskazywały na to, że ma talent. Początkowo jego obrazy technicznie były nieudolne, ponieważ nie znał technologii malarstwa olejnego, wykonywał je temperami, a pokrywał steryną, żeby wyglądały, jakby były zawerniksowane. Dopiero gdy poznał Izabelę Czajkę-Stachowicz nauczył się warsztatu malarza. Odkąd została jego mecenasem, Ociepka zaczął pojawiać się w kolekcjach polskich i zagranicznych. Działo się to już w latach 50. Magda Huzarska-Szumiec: Jakie obrazy Ociepki znalazły się na wystawie? Klementyna Ochnik-Dudek: Zgodnie z jej tytułem „Ze snu czy z ducha?” próbujemy odpowiedzieć na pytanie, jaka jest geneza twórczości Ociepki. Pokazywane prace uwypuklają baśniowość i senne fantazje, których w jego twórczości nie brakuje. Najwięcej prezentujemy jego wyimaginowanych pejzaży, z bujnie przedstawionym światem roślin i zwierząt. Tak jak na obrazie „Dżungla średnia”, gdzie widzimy krajobraz górski i zwierzęta takie jak lew czy jeżozwierz. Są one tutaj w groźnej interakcji z drapieżnym kotem. To wszystko miało wskazywać na poszukiwania artysty, który w ten sposób chciał przedstawić walkę dobra i zła, mroku i ciemności. Bo obrazy Ociepki są niezwykle barwne i tak fantazyjne, że mogą podobać się wszystkim, ale równocześnie mają w sobie coś głębszego, jakieś ukryte treści, na co wpłynęło jego spotkanie z okultyzmem i ezoteryką. Magda Huzarska-Szumiec: A jakie ukryte treści możemy znaleźć na tych obrazach? Sonia Wilk: Najlepiej prześledzić to na konkretnym dziele, takim jak „Góra prawdy”. Jego tytuł nawiązuje do nazwy jednego z ezoterycznych towarzystw szwajcarskich. Widzimy tu dominującą nad wszystkim górę, która mi osobiście kompozycyjnie przypomina „Wieżę Babel” Bruegla. U jej stóp toczy się normalne życie, ktoś biesiaduje, ktoś się bije, ktoś całuje. Ta prawda, która znajduje się na szczycie góry, zupełnie nie leży w kręgu zainteresowań tych ludzi. Może też dlatego, że niełatwo jest ją zdobyć. By do niej dotrzeć, trzeba wspiąć się po stopniach pewnego wtajemniczenia ezoterycznego. Na dodatek ta prawda oddzielona jest od zwykłych zjadaczy chleba obłokiem. Jeśli się przejdzie przez niego, to widać ją w postaci Trójcy świętej. Mamy tu Boga Ojca przedstawionego jako obłok, Ducha Świętego jako gołębicę i Chrystusa, którego symbolizuje krzyż. Jest też wąż jako znak nieśmiertelności. Osoba, która dąży do doskonałości, musi wyzbyć się wszystkiego i być naga, jak nagi jest człowiek na obrazie, który chce wspiąć się po tej górze. Magda Huzarska-Szumiec: Jak to się stało, że Ociepka stał się znanym malarzem? Sonia Wilk: To zasługa Izabeli Czajki-Stachowicz. To była pisarka, muza artystów, która w okresie międzywojennym przebywała wśród bohemy paryskiej. Wiedziała, kim był Henri „Celnik” Rousseau i znała zjawisko sztuki naiwnej, w przeciwieństwie do wielu ówczesnych krytyków w Polsce. Kiedy w 1947 r. zobaczyła obrazy Ociepki na wystawie malujących górników, zaproponowała mu zorganizowanie pierwszej indywidualnej ekspozycji w Warszawie. Od tego czasu promowała jego twórczość. Namówiła do zakupu obrazu Ociepki Juliana Tuwima, co spowodowało zainteresowanie jego pracami śmietanki towarzyskiej i kulturalnej. Jego obrazy zaczęli nabywać także cudzoziemcy, którzy przyjeżdżali do Polski, bo na Zachodzie już wtedy panowała moda na sztukę naiwną. Magda Huzarska-Szumiec: Czy do wzrostu popularności malarza przyczyniła się także jego żona? Klementyna Ochnik-Dudek: Pochodząca z Bydgoszczy malarka Julia Ufnal poznała go, kiedy był już znanym twórcą. Napisała do niego list, w którym wyznała, że podczas snu miała widzenie i duch, który się w nim pojawił, kazał jej zaopiekować się Mistrzem z Janowa – jak nazywano Ociepkę. W 1959 r. zawarli związek małżeński. Przedsiębiorcza żona bardzo szybko przejęła kontrolę nad wszystkimi aspektami ich wspólnego życia. Dyktowane przez nią ceny za obrazy czasami były tak kosmicznie wysokie, że polskich muzeów nie było stać na ich kupowanie. Większość jego prac znajduje się w zbiorach prywatnych. Magda Huzarska-Szumiec: Gdzie po zakończeniu wystawy w Wieliczce będzie można oglądać obrazy Ociepki? Klementyna Ochnik-Dudek: Niektóre z nich wrócą do Muzeum Śląskiego i innych muzeów, gdzie są na co dzień eksponowane. Jednak pewna część obrazów zostanie zwrócona kolekcjonerom i z zobaczeniem ich może być problem. Dlatego warto wybrać się do Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce, gdzie do 31 sierpnia można oglądać jego twórczość. Rozmawiała: Magda Huzarska-Szumiec
Mieszkańcy gminy Ogrodzieniec w Śląskiem walczą z plagą ohydnych wijów. Robaki są cuchnące i bardzo utrudniają wszystkim życie. Gromadzą się w trawnikach, elewacjach budynków, a nawet w domach. Obrzydliwe, ogromne, śmierdzące wije. Wytrzymałość mieszkańców gminy Ogrodzieniec w Śląskiem już się kończy i nic dziwnego, to prawdziwa plaga!Plaga wstrętnych wijówTe stwory wyglądają jak obrzydliwi przybysze z kosmosu. Samorządowcy zlecili już chemiczne zniszczenie intruzów. Wszyscy mają nadzieję, że to rzeczywiście pomoże. To planowane etapowe działania. Opryski chemiczne trzeba kilkukrotnie powtórzyć, aby przyniosły rezultaty - wyjaśniał "Dziennikowi Zachodniemu" Marek Kwoczała z wydziału zarządzania kryzysowego w Urzędzie Miasta i Gminy Ogrodzieniec. Wije należą do krocionogów, a wyglądają jak gigantyczne, czarne robaki. Wydzielają bardzo przykrą woń i mają dziesiątki nóg. Jakby tego było mało, roznoszą one bakterie, które mogą wywoływać u ludzi choroby - zapalenie płuc i zaburzenia ze strony układu pokarmowego. Dotknięcie wijów może skończyć się nawet zapaleniem skóry, eksperci radzą więc, żeby tych wstrętnych stworów nie dotykać w ogóle. Krocionogi rozprzestrzeniły się już na inne miejscowości - być może zaczną się wić po całej Polsce. Jedynym ich plusem (o ile nie występują w zastraszającej ilości) jest to, że spulchniają glebę.
dziwne stwory w polsce